Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/261

Ta strona została przepisana.

Namyśl się dobrze. Nikt lepiej od ciebie
Nie zdoła w Anglii tobą pokierować,
Byleś chciał sokiem rozumu zagasić,
Lub choć osłabić ogień namiętności.
Bucking.  Dzięki ci, panie, pójdę za twą radą,
Lecz ten zuchwalec dumą przesycony
(A z przekonania, nie żółci to mówię)
Jest, (i mam na to tak jasne dowody
Jak źródło w czerwcu, gdy na dnie głębokiem
Można kamyczki wszystkie porachować)
Zepsutym zdrajcą.
Norfolk.  Nie mów, proszę, zdrajcą.
Bucking.  Powiem królowi, a moje dowody
Będą jak skała. Słuchaj: lis ten święty,
Lub wilk, lub oba (bo jest i żarłoczny
I chytry razem, tak do złego skłonny,
Jak swe zamiary złe wykonać zdolny;
Jak umysł jego tak i stanowisko
Nawzajem siebie zatruwają jadem)
Aby we Francyi z taką samą pompą
Jak tu wystąpić, podszepnął królowi
Te odwiedziny, ten traktat kosztowny,
Co tyle skarbów pożarł, a w płukaniu
Pękł jak kieliszek.
Norfolk.  Prawda, na to zgoda.
Bucking.  Pozwól, milordzie. Ten chytry kardynał
Jak chciał, traktatu spisał artykuły;
Gdy rzekł: tak będzie, wszystko podpisano,
A taką korzyść traktat ten nam przyniósł
Jak umarłemu palone kadzidło.
Lecz to kardynał zrobił, więc jest dobre,
Bo mądry Wolsey nie może się mylić.
Następnie, (tutaj widzę, mojem zdaniem,
Paskudne szczenię starej matki zdrady)
Chcąc niby ciotkę królowę odwiedzie,
Do brzegów naszych cesarz Karol przybił;
Lecz to był pozór, rzeczywistym celem
Było pogadać na ucho z Wolseyem.