Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/268

Ta strona została przepisana.

Twoich przyjaciół.
Katarz.  Lordzie kardynale,
Sądź z chrześcijańską miłością bliźniego.
Król Henr.  Na czem gruntował prawo swe do tronu?
Czyś słyszał jego kiedy o tem słowa?
Intendent.  Na czczych proroctwach Mikołaja Hopkins.
Król Henr.  Kto jest ten Hopkins?
Intendent.  Zakonnik kartuski,
Jego spowiednik, co go ciągle karmił
Nadzieją tronu.
Król Henr.  Skąd masz tę wiadomość?
Intendent.  Na krótko, panie, przed twoim odjazdem,
Bawiąc w parafii świętego Wawrzyńca,
W domu pod Różą, lord książe Buckingham
Pytał mnie, jakie między ludem zdania
O tej francuskiej biegają podróży.
Odpowiedziałem, że sądem pospólstwa,
Zdrada francuska zagraża królowi.
Na to mi książę: „Słuszna jest obawa:
Świętego mnicha sprawdzi się proroctwo,
Który nalegał często, bym pozwolił
Jałmużnikowi Janowi de la Car
Jaką godzinę czasu mu poświęcić,
By go wysłuchać w sprawach ważnej treści;
A gdy spowiedzi związał go pieczęcią,
Że tajemnicy, którą mu wyjawi,
Prócz mnie, nie powie żadnej żywej duszy,
Tonem zupełnej pewności tak mówił:
Powiedz książęciu, że się nie poszczęści
Ani królowi, ni jego potomstwu;
Niechaj u ludu miłość sobie skarbi;
Przyjdzie czas, w którym Anglią będzie rządził“.
Katarz.  Byłeś podobno intendentem księcia.
Straciłeś miejsce wskutek skarg dzierżawców;
Strzeż się, byś w zemsty nie czernił popędzie
Fałszywą zbrodnią szlachetnego pana,
Nie zgubił twojej szlachetniejszej duszy.
Strzeż się, powtarzam, i z serca cię proszę!