Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/301

Ta strona została przepisana.

Tożli są wasze chrześcijańskie rady?
Wstydźcie się! Ale niebo jest nad nami,
A w niebie sędzia sprawiedliwy siedzi,
Którego żaden król nie zdoła kupić.
Campeius.  W twem uniesieniu błędnie o nas sądzisz.
Katarz.  Wstyd wam tem większy! Ja was dotąd brałam
Za dwie wielebne, kardynalne cnoty;
Kardynalnymi wy tylko grzechami,
A serca wasze tylko fałszu pełne;
Przez wstyd, panowie, czas wam się poprawić.
Jak to, przez Boga! tożli są pociechy,
To kordyał biednej podany kobiecie,
Wśród was zgubionej, wzgardzonej, wyśmianej?
Nie chcę wam życzyć nieszczęść mych połowy,
Bo większa moja miłość chrześcijańska;
Lecz bądźcie baczni, daję wam przestrogę:
Strzeżcie się, strzeżcie, by na wasze głowy
Cały mych nieszczęść nie spadł kiedyś ogrom!
Wolsey.  Szalone, pani, twoje przypuszczenia;
Za zdradę bierzesz dobre nasze chęci.
Katarz.  Chcecie mnie zgubić. Biada wam i biada
Wszystkim doradcom, tak jak wy, fałszywym!
Czybyście chcieli, (gdybym w was znalazła
Sprawiedliwości i litości okruch,
Nie suknię tylko, lecz kapłańską duszę)
Czyżbyście chcieli, bym sprawę mą w ręce
Tego złożyła, co mnie nienawidzi?
Ach, już mnie wygnał ze swojego łoża,
A jeszcze dawniej ze swojego serca!
Starość mnie gniecie i jedynym węzłem
Pomiędzy nami moje posłuszeństwo.
Czyż mnie niedola większa spotkać może?
W mądrości waszej znajdźcie mi przekleństwo
Nad to straszniejsze.
Campeius.  Trwoga wszystko zwiększa.
Katarz.  Gdy cnota znaleźć przyjaciół nie może,
Sama o sobie mówić muszę: Na toż
Tak długo żyłam wierną zawsze żoną,