Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/31

Ta strona została przepisana.

Pójdą za moim, skoro go rozwinę,
By nas prowadził na hańbę dla ciebie,
A na zupełną Yorków zagładę.
Zostań więc tutaj, a my idźmy, synu.
Gotowe na nas czekają zastępy.
Król Henr.  O, Małgorzato, czekaj! jedno słowo.
Małgorz.  Precz! Zbyt już wiele nam słów powiedziałeś.
Król Henr.  Choć ty, mój drogi, zostaniesz tu synu.
Małgorz.  Żeby go łatwiej mogli zamordować.
Ks. Walii.  Gdy z placu boju zwycięzcą powrócę,
Przyjdę do ciebie; teraz z matką idę.
Małgorz.  Śpieszmy się synu; nie pora rzecz zwlekać.

(Wychodzą: królowa Małgorzata i książe Walii).

Król Henr.  Biedna królowa! Z jakim gniewu szałem
Miłość jej dla mnie i syna wybuchła!
Bodaj się mogła na księciu tym pomścić,
Którego dusza, uskrzydlona żądzą,
Korony łaknie, a jak orzeł głodny
W kawałki syna i mnie pragnie podrzeć!
Trzech lordów strata na sercu mi ciąży,
Wyprawię do nich list w uprzejmych słowach,
A ty, kuzynie, będziesz moim posłem. (Wychodzą).

SCENA II.
Sala zamku Sandal, blizko Wakefield, w Yorkshire.
(Wchodzą: Edward, Ryszard i Montague).

Ryszard.  Ustąp mi, bracie, głosu choć młodszemu.
Edward.  Nie, bo od ciebie lepszym będę mówcą.
Montague.  Ale niezbite ja mam argumenta. (Wchodzi książe York).
York.  Cóż to? Spór między bratem a synami?
Skąd kłótnia poszła? o co idzie sprawa?
Edward.  Niema tu kłótni, lecz drobna rozprawa.
York.  O czem?
Ryszard.  O wspólnych naszych interesach,
O twej własności, angielskiej koronie.
York.  Tylko po śmierci Henryka, mój synu.