Zgasnę jak jasny meteor wśród nocy,
I nikt już mego blasku nie zobaczy.
Norfolk. Król rozkazuje, byś nam, kardynale,
Bez żadnej zwłoki, wielką pieczęć oddał,
A w Asher House, u lorda Winchester,
Czekał na dalsze królewskie rozkazy.
Wolsey. Gdzie jest wasz mandat? W sprawach takiej wagi
Nie dość na słowach.
Suffolk. Kto śmiałby się oprzeć
Królewskiej woli, z ust króla płynącej?
Wolsey. Póki nie znajdę silniejszych dowodów
Nad nienawiścią natchnione wyrazy,
I śmiem i muszę opór im postawić!
Postrzegam teraz, jak podły jest metal,
Z którego duch wasz jest ulany, zazdrość.
Jak za mą zgubą zuchwale bieżycie,
Niby za strawą! Jak pochopna służba
Wszystkiemu, co się na zgubę mą knuje!
Idźcież za waszej zazdrości popędem,
Złośliwi ludzie! Chrześcijańska miłość
Daje wam prawo, a w swym pewno czasie
Tak zarobioną odbierzecie płacę.
Pieczęć, natrętnie tak od was żądaną,
Własną mi ręką dał król, mój i wasz pan,
„Dzierż ją“, powiedział, „z władzą i honorem
Przez ciąg żywota“, i ten znak dobroci
Patentem stwierdził; kto go dziś odbierze?
Surrey. Król, który dał go.
Wolsey. A więc osobiście.
Surrey. Zuchwałym jesteś zdrajcą, księże!
Wolsey. Kłamiesz,
Zuchwały lordzie! a dwie temu doby
Wolałby raczej Surrey spalić język,
Niż wyrzec słowa podobne.
Surrey. Twa duma,
Szkarłatny grzechu, ziemi tej wydarła