Mojego teścia, książęcia Buckingham,
A głowy wszystkich razem kardynałów,
I twoja, z wszystkiem, co miałeś w dodatku,
Jego jednego włoska nie ważyły.
Z przeklętą sztuką wprzód mnie wyprawiłeś
Jak namiestnika króla do Irlandyi,
Aby go mojej pozbawić pomocy,
By mnie oddalić od króla i mężów
Od twych oskarżeń zdolnych go ratować,
A sam, przez wielką dobroć, świętą litość,
Toporem twe mu dałeś rozgrzeszenie.
Wolsey. Jak to, tak wszystko, co może dorzucić
Ten lord gaduła, prostem jest oszczerstwem.
Prawo skarciło księcia, jak zasłużył.
Mej niewinności w sprawie tej dowodem
Powaga sędziów, wielkość jego zbrodni.
Gdybym się kochał w słowach, mógłbym dodać,
Że zbyt masz mało honoru i cnoty,
Że tam, gdzie idzie o lojalną wierność
Świętej osobie króla, mego pana,
Mogę się równać z lepszym od Surreya,
I tych, co jego szaleństwa kochają,
Surrey. Na Boga! twoja broni cię sutanna,
Bo ten miecz w krwibym serca twego zbroczył.
Długoż będziecie słuchali cierpliwie
Z ust takich ludzi słów równie zuchwałych?
Żegnaj, szlachectwo! jeśli pozwolimy
Sztuce szkarłatu chłostać nas bezkarnie;
Czyż przewielebność jego, kapeluszem
Będzie nas straszyć, jak trwożne skowronki?
Wolsey. Cnota trucizną dla twego żołądka!
Surrey. Cnota grabieży wszystkich bogactw kraju,
Przez zdzierstwo, w ręku twojem, kardynale;
Cnota przejętych listów do papieża,
Przeciw naszemu pisanych królowi?
Chcesz? więc głośniejszą zrobim twoją cnotę.
Lordzie Norfolku, jak prawdziwy szlachcic,
Jeśli ci drogie publiczne jest dobro,
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/312
Ta strona została przepisana.