A ten, co niesie laskę, hrabia Surrey.
2 Szlach. Piękny pan! A to pewno książe Suffolk?
1 Szlach. Wielki szeneszal.
2 Szlach. A to milord Norfolk?
1 Szlach. Tak jest.
2 Szlach. (patrząc na królowę). O, pani, błogosław ci Boże!
Nigdy piękniejszej nie widziałem twarzy.
Na duszę moją, to anioł na ziemi!
Klejnot, od skarbów Indyi kosztowniejszy,
Król, gdy ją ściska, w swych trzyma objęciach.
Jego sumienia nie mogę oskarżać.
1 Szlach. Ci, co baldachim nad jej głową niosą,
Są baronowie pięciu wielkich portów.
2 Szlach. Szczęśliwi ludzie! Jak wszyscy szczęśliwi,
Co są jej blizko! Jeśli się nie mylę,
Ogon jej niesie stara księżna Norfolk.
1 Szlach. A inne damy, to same hrabine.
2 Szlach. Jak to korony na ich głowach świadczą.
Jasne to gwiazdy — czasem spadające.
1 Szlach. Nie mówmy o tem.
Witaj nam, panie, gdzież to się smażyłeś?
3 Szlach. W samem Opactwie, wśród takiego tłoku,
Żebyś i palca nie potrafił wcisnąć.
To cud prawdziwy, żem nie zaduszony.
2 Szlach. Widziałeś obrzęd?
3 Szlach. Cały.
1 Szlach. I cóż mówisz?
3 Szlach. Wart był widzenia.
2 Szlach. Daj nam, proszę, opis.
3 Szlach. Wedle sił moich. Gdy bogaty strumień
I pań i panów wprowadził królowę
Na miejsce w chórze dla niej zgotowane,
Cały się orszak na stronę uchylił,
A ona, może jakie pół godziny,
Wypoczywała na bogatym tronie,
Jasnem obliczem do ludu zwrócona.