O! nigdy, nigdy piękniejszej niewiasty
Człowiek do swoich piersi nie przycisnął.
Gdy lud piękności napasł się widokiem,
Powstały krzyki głośne, pomięszane,
Jak na okręcie wśród gwałtownej burzy:
Płaszcze i czapki w powietrze leciały,
I głowy nawet leciałyby razem,
Gdyby je było można odśrubować:
Nigdym nie widział podobnej radości.
Damy, w ostatnim tygodniu swej ciąży,
Niby tarany w starożytnych wojnach,
Wśród tłumów drogę sobie torowały.
Niktby nie odgadł, gdzie jest jego żona,
Tak wszystko w jeden zbite było kłębek.
2 Szlach. A potem?
3 Szlach. Potem wstała monarchini
I skromnym krokiem poszła do ołtarza,
Klękła, ku niebu jasne wzniosła oczy,
Jak święta jaka cicho się modliła.
Znów wstała, naród wdzięcznie pozdrowiła,
A arcybiskup potem Canterbury
Koronacyjnych dopełnił obrzędów:
Świętym olejem namaścił jej skronie,
Włożył koronę Edwarda Wyznawcy,
I dotknął berłem i ptakiem pokoju;
W końcu chór głośny Te Deum zaśpiewał,
I cały orszak, w tym samym porządku,
Na wielką ucztę do York-place ruszył.
1 Szlach. Tylko nam proszę, nie mów o York-place,
Imię z upadkiem kardynała zgasło;
Dziś to królewski pałac, zwie się Whitehall.
3 Szlach. Wiem o tem dobrze, lecz to rzecz tak świeża,
Że stara nazwa na język mi przyszła.
2 Szlach. Czy wiesz nazwiska wielebnych biskupów
Z dwóch stron królowej?
3 Szlach. Stokesly, Gardiner;
Pierwszy niedawno z sekretarza króla
Zasiadł na stolcu biskupa Winchester,
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/321
Ta strona została przepisana.