Czas ci iść spocząć; w twych, proszę, modlitwach
Nie zapominaj mej biednej królowej.
Zostaw mnie teraz, bo mam w głowie myśli,
Które samotnych wymagają dumań.
Dobranoc!
Suffolk. Pani mojej nie zapomnę
W moim pacierzu.
Król Henr. Dobranoc, Karolu!
Czego chcesz?
Denny. Wiemy danym mi rozkazom,
Arcybiskupa przyprowadzam z sobą.
Król Henr. Ha, Cantenbury?
Denny. Tak jest, panie.
Król Henr. Prawda!
Gdzie jest?
Denny. W pobocznej sali.
Król Henr. Niechaj wejdzie.
Lovell (na str.). W sprawie, o której biskup mi napomknął,
W sam czas przybyłem.
Król Henr. Oddal się z galeryi!
Czyś mnie nie słyszał? Oddal się! Co znowu?
Cranmer (na str.). Strach mi! Dlaczego brwi tak swoje marszczy?
Groźna ta postać coś mi złego wróży.
Król Henr. Chcesz pewno wiedzieć, milordzie, dlaczego
Na dwór cię wzywam o tak późnej porze?
Cranmer (klękając). Pełnić rozkazy mą jest powinnością.
Król Henr. Wstań, proszę, dobry lordzie Cantenbury,
Wstań! musisz ze mną przechadzać się chwilę,
Bo mam o wielu rzeczach z tobą mówić.
Wstań, daj mi rękę! Ach, dobry milordzie!
Boleję nad tem, co ci mam powiedzieć,
I z wielkim tylko powtórzę to smutkiem:
W ostatnich czasach, z wielką mą niechęcią,