Nad krwawym jego mordercą, Cliffordem.
Northumb. Prawdziwie, jego boleść mnie przenika,
I ledwo moich łez mogę być panem.
York. Jego oblicza głodni Kannibale
Tknąćby nie śmieli, krwią się jego zbroczyć,
Ale wy srożsi, wy nieubłagańsi
Stokroć od dzikich Hirkanii tygrysów.
Na nieszczęsnego ojca patrz łzy, patrz, okrutna!
W krwi jego drogiej chustkę tę zmaczałaś,
A ja obmywam krew tę memi łzami.
Odbierz ją teraz, idź się z tego chełpić.
A byle wierną powieść twoja była,
Każdy się słuchacz od płaczu zaniesie,
Ba, mój największy nawet nieprzyjaciel
Łkając zawoła: czyn to był okrutny!
Weź tę koronę, a z nią me przekleństwo!
Bodajeś w smutkach twoich nie znalazła
Więcej pociechy, jak mnie dziś przyniosłaś!
Zabij mnie teraz kamienny Cliffordzie;
Dusza do nieba, ma krew na twą głowę.
Northumb. Gdyby mojego rodu był mordercą,
Widząc, jak boleść duszę mu rozdziera,
Nad dolą jego musiałbym z nim płakać.
Małgorz. Skądże ta rzewność lordzie Northumberland?
Przywołaj pamięć krzywd nam wyrządzonych,
A wyschnie źródło twoich łez niewczesnych.
Clifford. Weź, com ci przysiągł za śmierć mego ojca.
Małgorz. A to za krzywdy dobrego weź króla (przebija go).
York. Otwórz mi, Boże, bramy miłosierdzia!
Do ciebie dusza przez te rany wzlata (umiera).
Małgorz. Zatknijcie głowę na Yorku murach,
Niech nad Yorkiem, York zapanuje. (Wychodzą).