Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/43

Ta strona została przepisana.

Edward.  O, drogi ojcze, nasza ty podporo!
Gdzie teraz znajdziem łaskę opiekuńczą?
Wściekły Cliffordzie, tyś kwiat najpiękniejszy
Zabił rycerstwa europejskiego.
Ale go mogłeś zwalczyć tylko zdradą;
Szabla na szablę byłby twym zwycięzcą.
Mej duszy pałac jest teraz więzieniem;
Gdyby zeń mogła do wolności wzlecieć,
A ciało w grobie wypoczynek znaleźć!
Bo nigdy odtąd uśmiech tu nie wróci,
I nigdy radość mym gościem nie będzie.
Ryszard.  Nie mogę płakać; żar mojego serca
Wszystką wysuszył wilgoć w mojem ciele;
Ani mój język zdolny jest odwalić
Ciężar gniotący serce moje; tchnienia,
Któremi z piersi miałem słowa miotać,
W sercu palące rozdmuchują węgle,
Których płomienie łzy me zalać miały.
Płacz zmniejsza ludzkich boleści głębiny;
Niech dzieci płaczą, lecz ja zemsty szukam!
Imię twe noszę, śmierć też twoją pomszczę,
Albo w chwalebnem zginę przedsięwzięciu.
Edward.  Imię swe dzielny zostawił ci książę,
Ale mnie swoje księstwo i swe krzesło.
Ryszard.  Jeśli orlęciem jesteś tego orła,
Sprawdź to, na słońce patrząc bez zmrużenia,
A zamiast mówić: swe księstwo i krzesło,
Powiedz nam raczej: swój tron i królestwo,
Bo to jest twoje, jeśliś jego synem.

(Marsz. Wchodzą: Warwick i Montague z wojskiem).

Warwick.  Witajcie! Jakież usłyszym nowiny?
Ryszard.  Lordzie Warwicku, choćby nam wypadło,
Po każdem słowie bolesnej nowiny,
Utopić sztylet w naszem własnem ciele,
Od ranby słowa były boleśniejsze.
Ojciec nasz, książę York, jest zabity.
Edward.  Ten Plantagenet, o, lordzie Warwicku,
Któremu byłeś jak zbawienie drogim,