Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/74

Ta strona została przepisana.
(Odchodzi na stronę z Edwardem i Oxfordem).

Król Lud.  Teraz, Warwicku, powiedz mi sumiennie,
Czy Edward królem twym jest prawowitym?
Nie chciałbym związków z monarchą zawierać,
Którego wybór nie stoi na prawie.
Warwick.  Honorem ręczę za prawość wyboru.
Król Lud.  A czy swych ludów umiał serca zyskać?
Warwick.  Tem łatwiej, że był Henryk niefortunny.
Król Lud.  Powiedz mi jeszcze, bez żadnej obłudy,
Jaka jest miara miłości Edwarda
Dla mojej siostry?
Warwick.  Edwarda uczucia
Są godne jego królewskiej godności.
Nieraz przysięgał w mojej obecności,
Że miłość jego, jak krzew nieśmiertelny,
Na gruncie cnoty zapuściła korzeń,
Piękności słońcem liście swe karmiła,
Obca zazdrości, lecz na krzywdę czuła,
Jeśli nie znajdzie w Bonie wzajemności.
Król Lud.  Powiedz mi, siostro, twe postanowienie.
Bona.  Twoja odpowiedź moją także będzie. (Do Warwicka).
Wyznaję przecie, że nieraz słuchając
O króla twego zasługach, nie zawsze
Tylko słuchaczem byłam obojętnym.
Król Lud.  Więc zgoda, daję siostrę Edwardowi,
Bez straty czasu ułożym warunki
Względem jej wiana, które niewątpliwie
Król jej zapisze w miarę jej posagu.
A teraz, proszę, zbliż się, Małgorzato,
Bądź świadkiem ślubów Bony z królem Anglii.
Ks. Walii.  Z Edwardem, mówisz, lecz nie z królem Anglii.
Małgorz.  Twoje to dzieło, obłudny Warwicku,
Chciałeś tym związkiem me prośby zniweczyć,
Bo przed przybyciem twem Ludwik Henryka
Był przyjacielem.
Król Lud.  I zawsze nim będzie
Tak dla Henryka, jak dla Małgorzaty.
Choć jeśli wasze wątpliwe są prawa,