Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/102

Ta strona została przepisana.
—   92   —

Hamlet.  Nie wierzcie temu.
Rozenkr.  Czemu, mości książę?
Hamlet.  Temu, że umiem zachować wasz sekret, a nie umiem zachować własnego. A do tego jeszcze być pytanym od gąbki! Jakąż ma jej dać odpowiedź syn królewski?
Rozenkr.  Czy mnie bierzesz za gąbkę, książę?
Hamlet.  Tak jest, panie, za gąbkę, która pije względy królewskie, jego nagrody i powagę. Zresztą, takiego rodzaju dworzanie, oddają w końcu królowi wielką usługę i trzyma ich, jak małpa orzechy, w kącie swojej szczęki: pierwsi do gęby, ostatni do połknięcia. Jeśli zapragnie tego, coście uzbierali, dość mu was ścisnąć, moje gąbki, a znowu będziecie suche.
Rozenkr.  Nie rozumiem cię, książę.
Hamlet.  Bardzo mnie to cieszy: na cierpkie słowa najlepsze głupie a twarde uszy.
Rozenkr.  Musisz powiedzieć nam, książę, gdzie jest ciało i udać się z nami do króla.
Hamlet.  Ciało jest z królem, lecz król nie jest z ciałem. Król, jest to rzecz.
Rozenkr.  Rzecz, książę?
Hamlet.  Żadna. Prowadź mnie do niego. Zagramy z lisem w chowanego. (Wychodzą).

SCENA III.
Inna sala zamkowa.
(Wchodzą: Król i Orszak)

Król.  Posłałem za nim i po martwe zwłoki.
Jak niebezpieczna człeka tego wolność!
A muszę jednak zwolnić praw surowość;
Namiętnie motłoch kocha go szalony,
Który ócz rady, nie rozumu słucha,
Bierze na wagę karę winowajcy,
Nie jego winę. By wszystkim dogodzić,
Ten nagły odjazd musi mieć pozory
Długiej rozwagi: rozpaczliwych środków