Który za mały, by za grób mógł służyć
Wszystkim poległym! Bądźcież od tej chwili,
O myśli moje, mordu i krwi chciwe,
Albo w nicości zgińcie pogardzane! (Wychodzi).
Królowa. Nie chcę z nią mówić.
Horacyo. Prawda, jest natrętna
I obłąkana; stan jej wart litości.
Królowa. Czego chce?
Horacyo. Ciągle o swym prawi ojcu.
Mówi, że świat ten pełny jest oszustwa;
Głęboko wzdycha i bije się w piersi;
O lada słomkę gniewem się unosi,
A w tem, co mówi, ledwo jest pół sensu.
Niczem jej słowa, a przecie, ich nieład
Słuchacza zmusza myśleć mimo woli,
Gonić za sensem i wiązać wyrazy,
Aby z nich jakie wydobyć znaczenie.
Wnosząc z jej spojrzeń, rąk i głowy ruchów,
Jest w niej myśl jakaś, obłędna, niepewna,
Ale bolesna.
Królowa. Muszę więc z nią mówić,
Lub niebezpieczne zdolna przypuszczenia
Rozbudzić w ludziach do złego pochopnych.
Niech wejdzie. (Wychodzi Horacyo).
To stan bolesny duszy grzesznych ludzi:
Myśl wielkich nieszczęść lada fraszka budzi,
Bo tak jest pełny podejrzeń grzech blady,
Że sam się zdradza, lękając się zdrady.
Ofelia. Gdzie piękna Danii królowa?
Królowa. Ofelio!