Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/118

Ta strona została przepisana.
—   108   —

Dając mu zdrowie, godność i powagę.
Dwa jest miesiące, jak na dwór mój przybył
Normandzki rycerz. Sam kiedyś służyłem
Przeciw Francuzom, i wiem z doświadczenia,
Dzielni to jeźdźcy; ale ten kawaler
Jakieś miał czary, on przyrósł do siodła,
Tak opanował dzielnego rumaka,
Że zdawał jedno się z nim tworzyć ciało,
Wszystkie też harce, o których marzyłem,
Nie dościgały tego, co on robił.
Laertes.  Normandczyk?
Król.  Tak jest, Normandczyk.
Laertes.  Przysięgam,
To Lamond.
Król.  Zgadłeś.
Laertes.  Znam go doskonale;
Prawda, to klejnot i perła swej ziemi.
Król.  On więc nam prawił z wielkiem uniesieniem
O twej zręczności, o głębokiej sztuce
W twojej szermierce, zwłaszcza na rapiry,
A w końcu dodał: cudny byłby widok,
Gdyby się znalazł równy mu zapaśnik,
Albowiem wszyscy ziemi mej fechtmistrze
Nie mieli oka, ruchu ni zastawu,
Gdy z nim szli w harce. Powieść ta zatruła
Taką zazdrością Hamletowe serce.
Ze celem wszystkich próśb jego i życzeń
Twój tu był powrót, by się z tobą zmierzyć.
Więc korzystając z tego —
Laertes.  W jaki sposób?
Król.  Laertes, czy ci ojciec twój był drogi?
Lub czyś jest tylko obrazem boleści,
Twarzą bez serca?
Laertes.  Dlaczego się pytasz?
Król.  Nie żebym wątpił o twojej miłości,
Lecz wiem, że miłość przez czas jest poczęta,
I że widziałem, jak z pochodem czasu
Ogień miłości świecił coraz bledziej;