Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/129

Ta strona została przepisana.
—   119   —

Kto błędne gwiazdy swoim zaklął żalem,
Że bieg wstrzymały jak zdziwiony słuchacz?
To ja, ja jestem, Hamlet, książę duński! (Skacze w grób)
Laertes.  To niechże dyabeł duszę twoją weźmie! (Chwyta go)
Hamlet.  Zła to modlitwa. Tylko puść mnie, proszę!
Bo choć nie jestem pochopny do czynu,
Dziś w sobie czuję, nie wiem co groźnego;
Radzę więc, strzeż się, a ręce przy sobie!
Król.  Rozłączcie wściekłych!
Królowa.  Hamlecie! Hamlecie!
Kilku  dworzan. Panowie, pokój!

(Dworzanie rozdzielają ich; obadwa wychodzą z grobu).

Hamlet.  Będę z nim w tej sprawie
Walczył, dopóki ócz mych śmierć nie zamknie!
Królowa.  Mój synu, w jakiej sprawie, mój Hamlecie?
Hamlet.  Ja ją kochałem, a mojej miłości
Miłość czterdziestu tysięcy jej braci
Nie dojdzie miary. Cobyś dla niej zrobił?
Król.  On obłąkany!
Królowa.  Laertes! o Boże!
Hamlet.  Dalej więc, powiedz, cobyś dla niej zrobił?
Chcesz płakać? bić się? ciało twoje szarpać?
Zjeść krokodyla, Yssel do dna wypić?
I ja to zrobię. Czy przychodzisz jęczeć?
Czy wyzywając mnie, w jej grób chcesz skoczyć?
Dać się z nią żywcem pogrzebać? Ja także.
A gdy o górach paplesz, włók miliony
Niechaj na głowy nasze póty sypią,
Póki mogiła w górę nie urośnie,
W ognistej strefie czoła nie oparzy,
Ossa się przy niej nie wyda brodawką.
Pragniesz się chełpić? ja zdołam to samo.
Królowa.  Jasne szaleństwo! Lecz paroksyzm minie,
Potem, cierpliwy jakby gołębica,
Gdy się wylęgną jej złote pisklęta,
Będzie w milczeniu smutek swój ogrzewał.
Hamlet.  Czemu się ze mną obchodzisz tak, panie?
Zawszem cię kochał; ale miejsza o to.