Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/163

Ta strona została przepisana.
—   153   —

Ks. Burg.  Daj tylko królu, co dać jej przyrzekłeś,
A twa Kordelia księżną jest Burgundyi.
Król Lear.  Nie, nie, przysiągłem i słowa nie zmienię!
Ks. Burg.  Żal mi, lecz skoro tak straciłaś ojca,
I męża tracisz.
Kordelia.  Pokój z tobą, panie!
Mężem ten moim nie będzie, co mierzy
Miłość fortuną.
Król Fr.  O piękna,
Ubóstwo skarb ci daje, opuszczenie
Urok nieznany, a wzgarda powaby.
Ciebie i cnoty twe łakomo chwytam,
Chętnie, co inni odrzucili, biorę.
Jaki cud, Boże! To, co innych studzi,
Silniejszy ogień w mojem sercu budzi.
Twa córka, królu, wzgardzona, bez wiana,
Dziś będzie panią pięknej Francyi pana.
Książę, wodniste twoje księstwo całe,
By skarb tak drogi kupić, jest za małe.
Kordelio, żegnaj wszystkich; pokrzywdzona,
Co traci córka tu, znajdzie tam żona
Król Lear.  Jest twoją, weź ją; ja sobie nie życzę
Na córki takiej poglądać oblicze,
Idź, lecz miłości mojej ci na drogę
Ni błogosławieństw moich dać nie mogę!
Książę Burgundyi, racz mi towarzyszyć.

(Przy odgłosie trąb wychodzą: król Lear, książę Burgundyi, Cornwallt Albany i orszak).

Król Fr.  Pożegnaj teraz siostry twe, Kordelio.
Kordelia.  Klejnoty ojca, Kordelia was żegna
Łzawą źrenicą; wiem ja, czem jesteście,
Lecz mam, jak siostra, wstręt niezwyciężony
Po ich nazwisku wady nazwać wasze.
Kochajcie ojca, ja sercom go waszym
Wedle świadectwa waszych słów powierzam.
Lecz gdybym jeszcze w łasce jego żyła,
Na lepszym troniebym go osadziła.
Bądźcie mi zdrowe!