Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/171

Ta strona została przepisana.
—   161   —

Zabawny starzec, który chce używać
Tej władzy, której zrzekł się dobrowolnie.
Na honor, stare głupcy dziecinnieją,
Trzeba też z nimi surowo postąpić,
Gdy zaczynają pieszczot nadużywać.
Pamiętaj o tem, co mówię.
Oswald.  Pamiętam.

Goneril.  Traktujcie jego rycerzy z większą oziębłością, mniejsza, co z tego wypadnie. Uprzedź o tem twoich towarzyszy. Chciałabym na tej drodze znaleźć sposobność wytłómaczenia się, i znajdę ją. Napiszę bez zwłoki do mojej siostry, aby poszła za moim przykładem. Przygotujcie wszystko do obiadu.

(Wychodzą).


SCENA IV.
Sala w pałacu księcia Albany.
(Wchodzi Kent przebrany).

Kent.  Jeśli potrafię równie dobrze nadać
Moim wyrazom obcy im wprzód akcent,
Dobiegną celu moje dobre chęci,
W których zmieniłem moją postać całą.
Wygnany Kencie, jeśli ci się uda
Usłużyć panu, który cię potępił,
Na jaw wystąpi wierna twa gorliwość.

(Odgłos rogów za sceną. Wchodzą: Lear, Rycerze i Orszak).

Król Lear.  Byłem nie czekał jednej chwili na obiad! idź, każ go zastawić. (Wychodzi Sługa). A to co się znaczy? Co ty za jeden?
Kent.  Człowiek, panie.
Król Lear.  Jakie twoje rzemiosło? Czego od nas żądasz?
Kent.  Mojem rzemiosłem jest nie być gorszym od tego, czem się być zdaję; służyć wiernie temu, który mi zaufa; kochać uczciwego; przestawać z mądrym a małomównym; lękać się sądu; bić się, gdy nie ma wyboru, a ryb nie jadać.