Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/172

Ta strona została przepisana.
—   162   —

Król Lear.  Co ty za jeden?
Kent.  Uczciwe człeczysko, a ubogie, jak król.
Król Lear.  Jeśli jesteś tak ubogi na poddanego, jak on na króla, to niewątpliwie dość jesteś ubogi. Czego żądasz?
Kent.  Służby.
Król Lear.  U kogo?
Kent.  U ciebie, panie.
Król Lear.  Czy znasz mnie, człowieku?
Kent.  Nie, panie, ale widzę coś w twojej twarzy, co mi daje chęć nazywać cię panem.
Król Lear.  Co takiego?
Kent.  Władzę.
Król Lear.  Jaką możesz oddać mi usługę?
Kent.  Mogę uczciwie zachować tajemnicę, cwałować na koniu, biegać, popsuć zabawną historyę w opowiadaniu, a proste zlecenie po prostu wypowiedzieć. Wszystko, do czego są zdolni zwyczajni ludzie i ja potrafię wykonać, ale głównym moim przymiotem jest gorliwość.
Król Lear.  Jaki twój wiek?
Kent.  Nie jestem ani tak młody, żebym się zakochał w kobiecie dla jej głosu, ani tak stary, żebym za nią szalał dla jakiejbądż przyczyny. Na moich barkach czterdzieści i ośm lat niosę.
Król Lear.  Chodź ze mną, będziesz moim sługą. Jeśli nie będziesz mi po obiedzie wstrętniejszy, nie tak prędko się rozstaniemy. Obiad! hej tam, obiad! — Gdzie jest ten hultaj, mój błazen? Idź i przywołaj tu mojego błazna. (Wchodzi Oswald). A, to ty, mopanku? Gdzie moja córka?
Oswald.  Z przeproszeniem — (wychodzi).
Król Lear.  Co ten pachołek tam mruczy? Przywołaj mi tego ciurę! — Gdzie błazen mój? Hola! zdaje mi się, że śpi świat cały. No, gdzie ten kundel?
Rycerz.  Powiada, panie, że córka twoja chora.
Król Lear.  Dlaczego niewolnik ten nie wrócił na moje zawołanie?
Rycerz.  Wręcz mi odpowiedział, panie, że nie chce.
Król Lear.  Że nie chce!
Rycerz.  Nie wiem, milordzie, co się tu święci, ale mojem