Twój wiek poważny wymaga rozsądku.
Trzymasz tu z sobą orszak stu rycerzy,
Tak rozpasanych, nierządnych, zuchwałych,
Ze, obyczajem ich dwór nasz skażony,
Zda się szynkownią; rozwiozłość i zbytek
Zrobiły karczmę z królewskiego zamku.
Sam wstyd lekarstwa bezzwłocznego żąda.
Do życzeń przeto racz się tej przychylić,
Coby rozkazać mogła, o co prosi;
Racz zwinąć trochę orszak twój zbyt liczny,
A przy osobie swej zatrzymaj tylko
Ludzi wiekowi twemu odpowiednich,
Świadomych tego, czem są, czem ty jesteś.
Król Lear. Na piekła ciemność! Siodłajcie mi konia!
Zwołajcie orszak! Wyrodny bękarcie!
Nie myślę chwili dłużej cię kłopotać;
Jeszcze mi jedna córka pozostała.
Goneril. Bijesz mych ludzi, a twoja chałastra
W swe sługi zmienić chce lepszych od siebie.
Król Lear. O biada, biada późno żałującym!
(Do Albany). Przychodzisz, panie? Czy twoja to wola?
Odpowiedz! Konie gotujcie do drogi!
Z sercem kamiennem dyable! Niewdzięczności,
Kiedy się w dziecka objawiasz postaci,
Hydniejszą jesteś od morskiej potwory!
Albany. Miarkuj się, panie!
Król Lear (do Goneril). Szpetna kanio, kłamiesz!
Orszak mój rzadkim ludzi jest wyborem,
Znających wszystkie swoje powinności,
A każdy, ścisłem prawa dopełnieniem,
Swego imienia utrzymuje honor.
O drobny błędzie, jak mi się potwornym
W Kordelii zdałeś! Jak potężny taran
Natury mojej strzaskałeś podstawy,
Wyrwałeś miłość z serca, na jej miejsce
Żółć wlałeś gorzką. Learze! Learze! Learze!