Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/184

Ta strona została przepisana.
—   174   —

Pośpiechu, przybądź na pomoc z fortuną!
Zejdź, bracie! Bracie, mam ci coś powiedzieć.

(Wchodzi Edgar).

Ojciec mój czuwa; radzę ci, uciekaj!
Twoja kryjówka już mu jest wiadoma,
Ale na szczęście, noc cię uratuje.
Czy nie mówiłeś źle o księciu Cornwall?
Tej nocy z wielkim zjeżdża tu pośpiechem,
Z nim Regan. Rozważ, czyś się nie wygadał
O jego przeciw Albany knowaniach?
Edgar.  Nie, nigdy słowa o tem nie mówiłem.
Edmund.  Ojciec się zbliża. Przebacz, dla pozoru
Muszę oręża dobyć przeciw tobie;
Ty udaj opór. A teraz, uciekaj!
Poddaj się! Musisz iść ze mną do ojca.
Hej, światła! hola! Uciekaj, mój bracie!
Hola, pochodni! Bądź zdrów! nie trać czasu!

(Wychodzi Edgar).

Kilka krwi kropli lepszym będą świadkiem (rani się)
Wściekłego starcia. Widziałem pijaków,
Siekących głębiej dla prostej zabawy.
Stój! Ojcze! Niktże w pomoc mi nie przyjdzie?

(Wchodzą: Gloucester i Słudzy z pochodniami).

Gloucest.  Powiedz Edmundzie, gdzie jest ten nikczemnik?
Edmund.  Tu stał w ciemności, z dobytym orężem,
Marmocąc czary, zaklinając księżyc,
By mu dopomógł —
Gloucest.  Lecz gdzie jest? odpowiedz.
Edmund.  Widzisz krew moją, panie?
Gloucest.  Gdzie ten nędznik?
Edmund.  W tę uciekł stronę. Próżno usiłując —
Gloucest.  Hej, w pogoń za nim! (Wychodzi Sługa)
A co usiłując?
Edmund.  Wciągnąć mnie, ojcze, w spiski na twe życie,
Bo mu odrzekłem, że na ojcobójców
Wszystkie pioruny mściwe niebo ciska,
Mówiłem, jak są potężne łańcuchy,
Wiążące dziecko do ojcowskich piersi,