Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/196

Ta strona została przepisana.
—   186   —

toczy, bo gdybyś chciał za niem pędzić, kark sobie skręcisz; ale gdy to koło pnie się pod górę, daj mu się ciągnąć bezpiecznie. Jeżeli jaki mądry człowiek da ci lepszą radę, zwróć mi moją; chciałbym, żeby tylko urwisze jej słuchali, bo daje ją błazen.

Ten, który goni tylko za zyskiem,
I tylko z pozoru służy,
Z pierwszym piorunów ucieknie błyskiem,
I zostawi cię śród burzy.

Lecz ja zostanę, cobądź mnie czeka,
Niech mędrek ucieka sobie;
Błaznem się robi łotr, co ucieka,
Ja z błazna łotra nie zrobię.
Kent.  Gdzie się tego nauczyłeś, błaźnie?
Błazen.  Nie w dybach, błaźnie.

(Wchodzi król Lear z Gloucesterem).

Król Lear.  Nie chcą mnie widzieć? Chorzy są, znużeni
Nocną podróżą? Marne to wybiegi,
Jawne oznaki buntu i odstępstwa!
Przynieś mi lepszą odpowiedź.
Gloucest.  Mój panie,
Znasz dobrze księcia ognisty charakter,
Wiesz, jak w zamiarach swoich nieugięty.
Król Lear.  Zemsta! zaraza! śmierć i zamieszanie!
Co, nieugięty? charakter? Gloucesterze,
Z księciem i żoną jego pragnę mówić.
Gloucest.  Już mu doniosłem o tem, dobry panie.
Król Lear.  Doniosłem? Człeku, czy mnie ty rozumiesz?
Gloucest.  Rozumiem, panie.
Król Lear.  Król chce się rozmówić
Z księżęciem Cornwall; ojciec kochający
Od swojej córki chce usługi żądać.
Czy wiedzą o tem? — Na krew mą i oddech!
Ognisty! książę ognisty! Idź, powiedz
Temu książęciu ognistemu! — Czekaj!
Jeszcze nie; może na prawdę jest chory.
Choroba zawsze zaniedbuje służby,