Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/210

Ta strona została przepisana.
—   200   —

Wszystko wam oddał! O Regan! Goneril!
O, do szaleństwa droga ta prowadzi!
Nie chcę iść dalej, nie mówmy już o tem!
Kent.  Wejdź, panie.
Król Lear.  Własnej szukaj tam wygody.
Burza ta myśleć broni mi o rzeczach,
Coby mnie ciężej dotknęły. Lecz wejdę.
Chłopcze, wejdź pierwszy. Biedaku bez strzechy,
Wejdź, ja tymczasem odmówię pacierze,
A potem usnę. (Błazen wchodzi do chaty).
O nadzy nędzarze,
Gdziebądź jesteście, których w tej godzinie
Ta bezlitości siecze zawierucha,
Jak mogą wasze podarte łachmany
Przed taką wichrów osłonić dzikością
Bez dachu głowy, boki bez pokarmu?
O, nazbyt mało troskałem się o to!
Przepychu świata, wypij to lekarstwo,
Uczuj na chwilę, co czują nędzarze,
Abyś im resztki twego zbytku rzucił,
Pokazał większą nieba sprawiedliwość!
Edgar  (za sceną). Półtora sążnia wody! półtora sążnia wody!
O biedny Tomku! (Błazen wybiega z chaty).
Błazen.  Nie wchodź tam, wujaszku,
Bo duch tam mieszka. Ratujcie! Ratujcie!
Kent.  Podaj mi rękę. Kto tam?
Błazen.  Duch tam mieszka,
A jak powiada, zwie się biedny Tomek.
Kent.  Kto ty, co jęczysz na słomie? Wyjdź do nas.

(Wchodzi Edgar przebrany za szaleńca).

Edgar.  Precz stąd! bo czarny goni za mną szatan;
Po ostrych cierniach świszczący wiatr wieje:
Ha! idź do łóżka i ogrzej się trochę.
Król Lear.  Czy i ty wszystko twym oddałeś córkom?
Czyliż i tobie na to także przyszło?

Edgar.  Kto da co biednemu Tomkowi, którego zły duch przeprowadził przez ogień i płomienie, przez brody i wiry, przez bagna i topiele; który mu podkładał noże pod