Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/223

Ta strona została skorygowana.
—   213   —



AKT CZWARTY.
SCENA I.
Otwarte pole.
(Wchodzi Edgar).

Edgar.  Lepiej wzgardzonym być, a wiedzieć o tem,
Niż być wzgardzonym, a słuchać pochlebstwa.
Ostatni żebrak, przez losy deptany,
Bez trwogi żyje, karmi się nadzieją;
Tylko szczęśliwy blednie na myśl zmiany,
Zmiana przynosi uśmiech nędzarzowi.
Czcze więc powietrze, które ściskam, witaj!
Nędzarz, któregoś w przepaść cierpień wwiało,
Nic ci nie winien. Lecz któż się to zbliża?

(Wchodzi Gloucestrer prowadzony przez Starca).

Mój ojciec, a w tak ubogim orszaku?
O świecie, gdyby dziwne twe przemiany
Wstrętu ku tobie w nas nie rozbudzały,
Z życiemby rozstać nie chciała się starość!

Starzec.  Dobry mój panie, byłem twoim lennikiem i lennikiem twojego ojca przez te lat ośmdziesiąt.

Gloucest.  Opuść mnie, odejdź, dobry przyjacielu,
Twoja mi pomoc na nic się nie przyda,
A tobie może zaszkodzić.
Starzec.  Nie możesz
Twej drogi widzieć.
Gloucest.  Niema dla mnie drogi,
A więc i żadnych nie trzeba mi oczu.
Widząc, upadłem; ach, bo jakże często
Zawodem dla nas to. co posiadamy,
A wybawieniem nasze niedostatki!
Drogi mój synu Edgarze! ofiaro
Oszukanego rodzica wściekłości!
Gdybym choć tchnieniem zobaczyć cię dożył,
Rzekłbym, że moje wrócone mi oczy.