Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/231

Ta strona została przepisana.
—   221   —

Dworz.  Ciagną tu z wojskiem.
Kent.  Powiodę cię teraz
I króla Leara straży twej poruczę.
Ważne powody jeszcze mnie zmuszają
Na dłużej w mojem ukryciu pozostać;
Lecz gdy mnie poznasz, nie będziesz żałował,
Żeś mi te ważne przyniósł wiadomości.
A teraz, panie, racz mi towarzyszyć. (Wychodzą).


SCENA IV.
Obóz francuski w blizkości Dover. Namiot.
(Wchodzą: Kordelia, Doktor i Żołnierze).

Kordelia  Ach, to on! Właśnie spotkano go teraz,
Gdy głośno śpiewał, szalony jak morze,
W wianku dymnicy, łopianu, szaleju,
Pokrzyw, kąkolu i ze wszystkich chwastów,
Rosnących w zboża polu życiodajnem.
Wypraw setnika, niech badawczą nogą
Przebieży niwy bujnie zarośnięte,
Niech go przywiedzie. (Wychodzi Oficer). Zdołaż ludzka mądrość
Wrócić mu znowu rozum obłąkany?
Kto mu pomoże, wszystko, co mam, weźmie.
Doktor.  Jest jeszcze, pani, nadzieja ratunku.
Mamką natury naszej jest spoczynek;
Snu mu potrzeba; by mu sen sprowadzić,
Mamy lekarstwa, których wpływ potężny
Samej boleści zamknąć mógłby oczy.
Kordelia.  Błogosławione wszystkie cnoty ziemi,
Dotąd ukryte, pod łez moich rosą
Na świat wystrzelcie, i bądźcie lekarstwem
Nieszczęśliwego starca obłąkaniu!
Idźcie go szukać, lub szalona wściekłość,
Bez przewodnika, żywot jego strzaska.

(Wchodzi Posłaniec).

Posłaniec.  Przynoszę wieści. Brytańskie zaciągi
W tę śpieszą stronę.