Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/232

Ta strona została przepisana.
—   222   —

Kordelia.  Już nam to wiadomo;
Na ich przyjęcie wszystko tu gotowe.
O drogi ojcze, w twojej sprawie walczę!
Wielki król Francyi zlitować się raczył
Nad mą żałobą, nad mojemi łzami.
Broń nam podaje nie pycha nadęta,
Lecz święta miłość i prawa ojcowskie.
Ach, kiedyż ujrzę, kiedyż go usłyszę? (Wychodzą).


SCENA V.
Izba w zamku Gloucestera.
(Wchodzą: Regan i Oswald).

Regan.  Czy wyruszyły brata mego wojska?
Oswald.  Od dawna, pani.
Regan.  A on na ich czele?
Oswald.  Z wielką niechęcią. Z siostry twojej, pani,
Lepszy jest żołnierz.
Regan.  Czy w zamku, z twym panem
Lord Edmund nie miał tajemnej rozmowy?
Oswald.  Nie.
Regan.  Jakie może zawierać sekreta
List jej do niego?
Oswald.  Nie umiem powiedzieć.
Regan.  W ważnych on sprawach tak nagle odjechał.
Wielkim to było błędem Gloucesterowi
Zostawić życie po wydarciu oczu;
Gdzie się pokaże, przeciw nam buntuje,
Serca mieszkańców. Edmund, jak przypuszczam,
Pobiegł, z litości nad jego niedolą,
Dać koniec życiu bez światła, a razem
Powziąć języka o wrogów zastępach.
Oswald.  Z mym listem muszę śpieszyć za nim, pani.
Regan.  Jutro wyruszysz razem z naszem wojskiem,
Dziś zostań; drogi zbyt są niebezpieczne.
Oswald.  Nie mogę, pośpiech nakazała pani.
Regan.  Ale dlaczego pisze do Edmunda?