Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/249

Ta strona została przepisana.
—   239   —

Dla króla Leara i jego Kordelii,
Byle raz w nasze dostali się ręce,
Jego przebaczeń nie będzie im trzeba.
Bo, jeśli własną głowę chcę ratować,
Bronić się muszę a nie dyskutować. (Wychodzi).


SCENA II.
Pole między dwoma obozami.
(Alarm za sceną. Przechodzą przy odgłosie bębnów z chorągwiami: Lear, Kordelia i ich Wojsko. Następnie wchodzą: Edgar i Gloucester).

Edgar.  Tu, ojcze, drzewa tego cień niech będzie
Twoją gospodą. Proś Boga gorąco,
By sprawiedliwość odniosła zwycięstwo.
Jeżeli wrócę, przyniosę ci w datku
Wielką pociechę.
Gloucest.  Niech cię Bóg prowadzi!

(Wychodzi Edgar. — Alarm. Odwrót. Wbiega Edgar).

Edgar.  Uciekaj, starcze! Daj rękę, uciekaj!
Król Lear pobity i z córką pojmany.
Daj rękę; idźmy!
Gloucest.  Nie, nie, ani kroku!
Zarówno dobrze i tu człowiek zgnije.
Edgar.  Znowu złe myśli? Musimy posłusznie
Na świat przychodzić i świat ten opuszczać.
Być w pogotowiu nasza jest powinność.
Więc idźmy!
Gloucest.  Idźmy, bo prawda co mówisz.

(Wychodzą).


SCENA III.
Brytański obóz w blizkości Dover.
(Wchodzą: Edmund tryumfalnie, przy odgłosie bębnów, z chorągwiami, Lear i Kordelia jako jeńcy, Oficerowie, Żołnierze, i t. d.).

Edmund.  Pod dobrą strażą trzymajcie tych brańców,
Dopóki woli swojej nie objawią
Ci, którym prawo sądzić ich należy.