Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/30

Ta strona została skorygowana.
—   20   —

Do swego domu; a o słów tych prawdzie
Dzisiejszej nocy poświadcza zjawisko.
Marcel.  Które zniknęło na koguta pianie.
Niektórzy mówią, że gdy się dzień zbliża,
W którym czci kościół Boże Narodzenie,
Kogut, ptak świtu, przez noc pieje całą;
Duchy też nie śmią wymknąć się na ziemię;
W bezpiecznych nocach nie grożą planety;
Bezsilne wróżki są i czarownice:
Tyle jest w dniu tym świętości i łaski.
Horacyo.  I jam to słyszał i po części wierzę.
Lecz patrz! poranek, w siny płaszcz owity,
Stąpa po rosie wschodniego pagórka.
Opuśćmy straże, a mojem jest zdaniem
Wszystko młodemu zeznać Hamletowi,
Cośmy widzieli, bo na życie moje,
Duch, dla nas niemy, do niego przemówi.
Czy zezwalacie, by mu wszystko odkryć,
Jak każe miłość nasza i powinność?
Marcel.  Zróbmy tak, proszę, a ja wiem, gdzie rano
Będziem go mogli najdogodniej znaleźć. (Wychodzą).


SCENA II.
Sala w zamku królewskim.
(Wchodzą: Król, Królowa, Hamlet, Polonius, Laertes, Voltimand, Korneliusz, Panowie i Orszak).

Król.  Choć pamięć śmierci drogiego nam brata
Tak świeża jeszcze, chociaż nam przystało
W sercach żałobę nosić, a poddanym
Brwi swoje ściągnąć na wyraz boleści,
Rozwaga przecie tak naturę zmogła,
Że z mądrym smutkiem pamiętamy o nim,
Ale pamiętni na nas także samych.
Dlatego siostrę naszą, dziś królowę,
Spólniczkę władzy nad wojennym ludem,
Wzięliśmy, jakby z płaczącą radością,
Z uśmiechem w jednem, a łzą w drugiem oku,