Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/41

Ta strona została przepisana.
—   31   —

Toć mi mówiono, że ci długie chwile
Książę poświęca, że na posłuchanie
Nazbyt łaskawie i chętnie przyzwalasz.
Jeśli to prawda, jak mnie ostrzegano,
Wyznać ci muszę, że nie tak dokładnie
Pojmujesz swoje własne stanowisko,
Jak honorowi córki mej przystało.
Powiedz mi, proszę, co jest między wami?
Ofelia.  Często w tych czasach uczuć swych ofiary
Książę mi składał.
Polonius.  Uczuć swych ofiary!
Mówisz, Ofelio, jak młodziutkie dziewczę
W tej niebezpiecznej sztuce niećwiczone.
I ty na prawdę wierzysz w te ofiary,
Jak je nazywasz?
Ofelia.  Nie wiem, co mam myśleć.
Polonius.  To ja ci powiem: Myśl, żeś niemowlęciem,
Wzięłaś ofiary za dobrą monetę,
A to był liczman. Ceń się trochę drożej,
Lub, żeby skończyć rzecz bez omówienia,
Tanim mnie kosztem wystrychniesz na dudka.
Ofelia.  Jeśli miłości mej szukał, to zawsze
Drogą honoru.
Polonius.  Szeroka to droga,
Po której możesz daleko zajechać.
Ofelia.  I wszystkie niebios potęgi przywołał,
By uczuć jego były mi świadkami.
Polonius.  Wszystko to sidła, by łowić cietrzewie.
Kiedy krew pali, dusza językowi
Przysiąg dostarcza; córko, tych połysków
Światła bez ciepła, które wtedy właśnie,
Kiedy najwięcej obiecują, gasną,
Nie bierz za ogień. Odtąd, skąpiej córko,
Twej przytomności dziewiczej udzielaj;
Twoim rozmowom naznacz cenę wyższą,
Niż jego rozkaz. A co do Hamleta,
Pamiętaj, córko, że to książę młody,
Że mu jest wolno większe zbiegać koło