Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/46

Ta strona została przepisana.
—   36   —

Ze krwi i ciała. Słuchaj! słuchaj! słuchaj!
Jeśliś drogiego ojca kochał kiedy.
Hamlet.  O Boże!
Duch.  Pomścij okrutne morderstwo!
Hamlet.  Morderstwo?
Duch.  Podłe, jak każde morderstwo,
Lecz z wszystkich morderstw to jest najpodlejsze,
I najdziwniejsze i przeciw naturze.
Hamlet.  Śpiesz się z powieścią, abym lotnem skrzydłem,
Jak skrzydło myśli lub miłosnych marzeń,
Pobiegł za zemstą.
Duch.  Widzę, jesteś gotów,
Bo byłbyś cięższy od tłustego chwastu,
Który spokojnie w Lethe wodach gnije,
Gdybyś nie powstał na słowa me. Słuchaj:
Mówią, że kiedym w ogrodzie mym zasnął,
Wąż mnie ukąsił; całej Danii uszy
Ten sfałszowany śmierci mojej powód
Uwiódł nikczemnie. Szlachetny młodzianie,
Wiedz, że wąż, który ojca twego zabił,
Teraz koronę jego ma na głowie.
Hamlet.  O moja duszo prorocza! Stryj?
Duch.  Zgadłeś.
Ten kazirodny, ten zwierz cudzołożny,
Dowcipu czarem, ułudą podarków,
(O grzeszny dowcip, grzeszne czary, zdolne
Tak uwieść!) wciągnął do lubieżnych celów
Moją, pozornie najcnotliwszą żonę.
Hamlecie, co za upadek! Ode mnie,
Którego miłość, zawsze ręka w rękę
Z małżeńską wiarą, szła godności pełna,
Ku nędznikowi przechylić swe serce,
Co w porównaniu darów przyrodzonych
Żebrakiem tylko przy mnie się wydawał!
Ale jak cnota szczera nie upadnie,
Choć ją rozpusta w kształtach nieba kusi,
Tak, choć z promiennym złączona aniołem,
Lubieżność w łożu rajskiem się przesyci,