Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/57

Ta strona została przepisana.
—   47   —
(Oddaje królowi papier).

Ażebyś raczył, królu, tej wyprawie
Przez ziemie twoje bezpieczny dać przechód,
A zaręczenia i wszystkie warunki
List ten opowie.
Król.  Rzecz dobrze skończona,
W wolniejszej chwili odczytamy listy,
Damy na prośbę rozważną odpowiedź.
Tymczasem, dzięki za prace skuteczne.
Idźcie wypocząć; ucztujem tej nocy.
A więc raz jeszcze, witajcie z powrotem!

(Wychodzą: Korneliusz i Yoltimand).

Polonius.  Cała ta sprawa dobrze się skończyła. —
Królu mój, panie, rozprawiać szeroko,
Co jest majestat, a co jest powinność,
Czemu noc nocą, dzień dniem, a czas czasem,
Byłoby tylko noc, dzień, czas marnować.
Więc, gdy treściwość jest dowcipu duszą,
Rozwlekłość ciałem i zewnętrzną krasą,
Będę treściwy. Syn wasz jest szalony,
Szalony, mówię; szaleństwem jest bowiem
Niczem być innem, jak tylko szalonym.
Dość na tem.
rólowa.  Więcej treści a mniej sztuki.
Polonius.  Pani, przysięgam, nie gonię za sztuką.
Że jest szalony prawda: prawda, szkoda,
Szkoda, że prawda: przygłupia figura,
Więc precz z nią! — sztuki nie chcę dziś używać.
A więc, przypuśćmy już raz, że szalony.
Dalej, jak znaleźć przyczynę tych skutków,
Albo właściwiej przyczynę tych smutków,
Bo skutki smutki muszą mieć przyczynę.
Na tem rzecz stała, teraz co zostało,
Rozważcie!
Mam córkę, mam ją, ponieważ jest moją,
Która w powinnem posłuszeństwie — zważcie —
To mi oddała — rozważcie, wnioskujcie!

— „Do niebieskiej, do duszy mojej bożyszcza, naj-