Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/66

Ta strona została przepisana.
—   56   —

uchu jeden słuchacz: to wielkie niemowlę, które tu widzicie, nie wyszło jeszcze z pieluch.
Rozenkr.  A może do nich wróciło; boć powiadają, że starzec jest dzieckiem po raz drugi.
Hamlet.  Będę prorokował. Przychodzi donieść mi o przybyciu aktorów; uważajcie tylko. — Masz słuszność; w poniedziałek rano, tak jest, w poniedziałek rano, niewątpliwie.

Polonius.  Mości książę, mam dla ciebie nowiny.
Hamlet.  Mości panie, mam dla ciebie nowiny.
W czasach, gdy Roscyusz był aktorem w Rzymie —

Polonius.  Przybyli tu aktorowie, książę.
Hamlet.  Bah! bah!
Polonius.  Na honor.
Hamlet.  A każdy aktor przybył na swoim ośle.
Polonius.  Najlepsi w świecie aktorowie, czy to do komedyi, czy do tragedyi, historyi, pastorałki, pastorałko-komedyi, historyo-pastorałki, tragedyo-historyi, tragedyo-komedyo-historyo-pastorałki, sztuk bez podziałów lub poematów bez końca. Seneka nie jest dla nich za ciężki, ani za lekki Plautus. Czy to w sztukach wedle reguł, czy w sztukach bez żadnej reguły, nie mają sobie równych.
Hamlet.  O Jefte, sędzio Izraela, jaki skarb posiadałeś!

Polonius.  Jaki on skarb posiadał, książę?
Hamlet.  Jaki?
Piękną córkę i nic więcej,
Którą kochał tkliwie, szczerze.
Polonius.  (na str.). A zawsze o mojej córce.
Hamlet.  Czy nie mam racyi, stary Jefte?

Polonius.  Jeśli mnie Jeftem nazywasz, książę, mam córkę, którą kocham tkliwie, szczerze.

Hamlet.  Nie, to za tem nie idzie.
Polonius.  Co więc za tem idzie, książę?
Hamlet.  Co?
Jak przez los, boży cios —
a potem wiersz:
Tak się stało, jak musiało.