Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/68

Ta strona została przepisana.
—   58   —

jej pamięci żyje, zacznij od wiersza — poczekaj — poczekaj —

A srogi Pirrus, jak hyrkańska lwica —

Nie, nie tak! — ale wiersz się zaczyna od Pirrusa.

A srogi Pirrus — zbroja jego czarna
Jak myśli jego — podobny tej nocy,
Kiedy w przeklętym kładł się ukryć koniu;
Dziś swoją postać straszliwą pomazał
Krwią ojców, matek i córek i synów;
Krew się ta zeschła śród ulic płonących,
Które przeklętym przyświecały blaskiem
Podłym mordercom. Rozpalony gniewem,
Zsiadłą posoką obryzgany Pirrus,
Z błyszczącą niby karbunkuł źrenicą,
Szukał do koła starego Priama. —
Mów teraz dalej.

Polonius.  Na Boga, książę! dobra deklamacya, z doskonałym akcentem i miarą.

1 Aktor.  Znalazł go w końcu, gdzie słabą prawicą
Z Grekami walczył; stara jego szabla,
Gdzie padnie, w buncie z walecznego dłonią,
Nie słucha woli. Nierównego wroga
Pirrus Priama wściekłą szablą goni:
Sam wiatr jej świstu powalił o ziemię
Starca bez siły. Jakby cios ten czując,
Bezduszne Ilium gorejące szczyty
Ku ziemi chyli i trzaskiem okropnym
Pirrusa uszy więzi; szabla jego,
Nad mleczną głową Priama wisząca,
Zda się, że nagle w powietrzu zagrzęzła,
I Pirrus stanął jak posąg tyrana,
Jakby niepewny celów swych i woli,
Niemy, bez ruchu.
Ale jak często widzimy przed burzą
Niebo milczące, chmury zatrzymane,
Wichry bez głosu, a ziemię tę całą
Jak groby cichą, aż nagle, grzmot straszny
Chmury rozdziera: tak Pirrus, po chwili,