Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/73

Ta strona została przepisana.
—   63   —

Radość objawił. Stanęli już w zamku,
Podobno nawet wydał im rozkazy
Grać przed nim dzisiaj wieczór.
Polonius.  Tak, w istocie.
A mnie, w imieniu swem, zalecił prosić
Na widowisko królowę i króla.
Król  Z całego serca, bo cieszę się szczerze,
Ze mu podobna myśl do głowy przyszła.
Dobrzy panowie, dołóżcie starania,
Żeby w dzisiejszym długo wytrwał guście.
Rozenkr.  Nie omieszkamy. (Rozenkranc i Gildenstern wychodzą.).
Król.  Ty, słodka Gertrudo,
Oddal się. Hamlet przez nas zawezwany,
Niby przypadkiem, wchodząc do tej sali,
Ofelię spotka; kiedy ja z jej ojcem,
(W podobnej sprawie godziwe szpiegostwo)
Na wszystko patrząc, sami niewidzialni,
Będziemy mogli o spotkaniu sądzić,
Z postępowania jego wnioski robić,
Czyli miłosnych boleści owocem
Cierpienia jego.
Królowa.  Posłusznam twej woli.
Co do mnie, życzę ci, droga Ofelio,
Aby twój urok szczęsną był przyczyną
Jego obłąkań. Wtedy, mam nadzieję,
Cnotyby twoje wróciły go znowu
Na drogę zwykłą, ze czcią dla obojga.
Ofelia.  Bodaj tak było! (Królowa wychodzi).
Polonius.  Ofelio, stań tutaj —
My się ukryjem. Ty, czytaj w tej książce;
Pozór czytania wytłómaczy łatwo
Twoją samotność. To grzech nasz zbyt częsty,
To rzecz zbyt pewna, że twarzą pobożną,
Pobożnym czynem umiemy ocukrzyć
Dyabła samego.
Król  (na str.).O, zbyt wielka prawda!
Jak słowo jego sumienie me chłoszcze!
Lica nierządnic sztuką malowane,