Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/100

Ta strona została przepisana.

Wszystko szczęśliwe, gdy ona szczęśliwa!
Baltazar.  Ona szczęśliwa, wszystko więc szczęśliwe,
Gdyż w Kapuletów grobie śpi jej ciało,
Duch nieśmiertelny z aniołami żyje!
Widziałem, jak ją w przodków grób złożono,
I z smutną wieścią śpieszyłem do ciebie.
Przebacz mi, panie, nowiny bolesne,
Lecz sam powinność tę na mnie włożyłeś.
Romeo.  Czy tak? Więc gwiazdy, wyzywam was wszystkie!
Wszak wiesz, gdzie moje tutaj jest mieszkanie,
Tam atramentu i papieru przynieś,
A zamów konie — wyjeżdżam tej nocy.
Baltazar.  Błagam cię, panie, w cierpliwość się uzbrój!
Twarz twoja blada, dzikie twoje oczy
Nieszczęście wróżą.
Romeo.  Mylisz się; bądź cicho!
Opuść mnie, wolę moją spiesznie wypełń!
Od Laurentego nie przynosisz listów?
Baltazar.  Nie, dobry panie.
Romeo.  Mniejsza o to! odejdź
I zamów konie; czekaj mnie za chwilę.

(Wychodzi Baltazar).

Tej nocy, Julio, i ja z tobą spocznę!
Myślmy o środkach. O złe, jak ty szybko
Znajdujesz drogę do myśli rozpaczy!
Pamiętam dobrze, gdzieś tutaj w sąsiedztwie
Dom aptekarza, którego widziałem
W podartej sukni, z zapadniętą rzęsą,
Jak zioła zbierał; twarz jego wychudła,
Ostry ząb nędzy do kości go wyjadł;
W ubogim sklepie wypchany krokodyl,
Żółw morski wisiał, przytem ryb potwornych
Skór długie rzędy; w około po szafach
Żebracza pustych pudełek wystawa,
Słoje, pęcherze, zatęchłe nasiona,
Resztki szpagatu, wywietrzałe róże
Porozrzucane jakgdyby na pokaz.
Nędzę tę widząc, rzekłem sam do siebie: