Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/133

Ta strona została skorygowana.

Przemożesz więcej wiekiem niż żelazem.
Brabanc.  Podły złodzieju, gdzie jest córka moja?
Ty, potępieńcze, tyś ją zaczarował!
Bo odwołuję się do sądu świata,
Czy dziewczę młode, piękne i szczęśliwe,
Unikające przez wstręt do małżeństwa
Hożych, bogatych młodzianów Wenecyi,
Gdyby nie wpadło w czarodziejską matnię,
Chciałoby stać się szyderstwa przedmiotem,
Lecieć w czarnego potworu objęcia,
Przedmiotu trwogi ale nie miłości?
Niech świat mnie sądzi, czy nie jest widoczne,
Żeś czarodziejskich środków na nią zażył,
Żeś ziół sokami, proszkami kamieni
Osłabił władze delikatnej myśli.
To rzecz widoczna, to rzecz niewątpliwa!
Więc cię, Murzynie, aresztuję teraz,
Jak zwodziciela, który śmiał używać
Sztuk przez weneckie prawa zabronionych.
Weźcie go, straże; jeśli opór stawi
Weźcie go, choćby życia, jego kosztem!
Otello.  Ni kroku dalej! niech się nikt nie waży,
Z moich ni twoich, ręki wznieść do góry!
Gdybym chciał walczyć, wiem, jak szabli dobyć
Bez waszych podniet. Gdzie chcesz, abym poszedł
Na zaskarżenie twoje odpowiedzieć?
Brabanc.  Do turmy, póki nie przyjdzie godzina,
W której cię wezwie sąd do zdania liczby!
Otello.  Cóż, gdybym twego rozkazu usłuchał?
Mógłżebym razem spełnić rozkaz doży,
Którego posłów przy mym widzisz boku,
Ażebym śpieszył do izby senatu,
Gdzie mnie wzywają państwa interesa?
I Posłan.  Tak jest, zaprawdę, godny senatorze,
Doża jest w Badzie; niema wątpliwości,
Że i do ciebie posłano wezwanie.
Brabanc.  Co? Doża w Radzie? O tak późnej nocy?
Weźcie go, straże! Moja także sprawa