Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/139

Ta strona została skorygowana.

Dziwna a tkliwa, jak serdecznie tkliwa!
Razby wolała nie słyszeć mnie, znowu
Chciała, by Bóg jej takiego dał męża[1]).
Potem dziękując, powtarzała nieraz:
Jeśli przyjaciel twój kocha się we mnie,
Naucz go twojej powieści, a pewno
Miłość mą zyska. To mnie ośmieliło:
Ona kochała mnie dla przygód moich,
A jam ją kochał za litość nad niemi.
Oto są czary, których używałem.
Niechaj mi teraz sama da świadectwo.

(Wchodzą: Desdemona, Jago, Służba).

Doża.  Powieść i moją uwiodłaby córkę.
Dobry Brabancyo, radzę ci zaniechać
W tej nieprzyjemnej sprawie dalszych kroków;
Bo lepiej walczyć połamanym mieczem
Niż nagą ręką.
Brabanc.  Wysłuchaj jej, książę;
Jeśli współudział swej skłonności przyzna,
Niech zginę, jeśli przeciw Murzynowi
Skargę ponowię. Zbliż się, mościa panno,
Czyli spostrzegasz, w tem szlachetnem kole
Komu najpierwsze winnaś posłuszeństwo?
Desdem.  Szlachetny ojcze, w tem dostojnem kole
Moją powinność rozdzieloną widzę;
Bo tobiem winna życie, wychowanie,
A wychowanie i życie mnie uczą,
Jak cię szanować. Ty woli mej panem,
Bom córką twoją. Lecz to mój małżonek,
A posłuszeństwo matki mej dla ciebie,
Dla twojej woli nad ojcowską wolę,
Niechaj mnie broni, jeśli dziś wyznaję
Równą powinność dla mego Otella.
Brabanc.  Bóg z tobą — przestań — dosyć mi już na tem!
Książę, przystąpmy teraz do spraw państwa.
Wolałbym przybrać dziecię, jak je spłodzić!

  1. Wiersz może także znaczyć: Chciała, by Bóg ją takim mężem stworzył.