Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/145

Ta strona została przepisana.

Roderigo.  Przyjdę jak najwcześniej.
Jago.  Bądź zdrów! — Ale, ale, Roderigo —
Roderigo.  Co chcesz powiedzieć?
Jago.  Ani słowa więcej o utopieniu! Czy słyszysz?
Roderigo.  Zmieniłem postanowienie. Sprzedam wszystkie moje posiadłości.
Jago.  Dobrze zrobisz. Bądź zdrów! Wyładuj tylko dobrze sakiewkę! (Wychodzi Roderigo).
Tak zawsze głupca w kieskę moją zmieniam.
Krzywdębym robił memu rozumowi,
Gdybym inaczej trawił czas z tym dudkiem,
Jak dla zabawy mojej i korzyści.
Jak nienawidzę Murzyna! Wieść chodzi,
Że w mej łożnicy powinność mą pełnił;
Czy prawda, nie wiem; lecz za podejrzenie
Tak mu zapłacę, jak za pewność samą.
W cnotę mą wierzy — sprawa tem łatwiejsza.
Posłuży Kassyo. Myślmy, jak najłatwiej
Miejsce mu zabrać, a zemstę nasycić
Przez dubeltowe łotrostwo. A jakże?
Po pewnym czasie szepnąć Otellowi,
Że z jego żoną zbyt jest poufale.
Gładka twarz jego, jakgdyby stworzona
Zwodzić kobiety, zbudzi podejrzenie.
Murzyn jest prostej, otwartej natury,
Wierzy w uczciwość, gdzie widzi jej pozór.
Tak mi go łatwo za nos będzie wodzić,
Jak osła — mam go! — myśl jest już poczęta.
Niech teraz ciemność i piekło swą władzą
Potwór co rychlej na dzień wyprowadzą! (Wychodzi).