Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/153

Ta strona została przepisana.

potrzebuje pokarmu; a jakąż znajdzie rozkosz, przyglądając się dyabłu? Kiedy krew ostygnie przez pożycie, do zapalenia jej na nowo, do dania świeżego apetytu sytości, potrzeba wdzięku postaci, sympatyi lat, obyczajów i piękności, a na tem wszystkiem zbywa Murzynowi. Więc dobrze, w braku tych koniecznych warunków, jej czuła delikatność spostrzeże się, że się oszukała, poczuje wstręt i obrzydzenie do Murzyna; sama natura tego ją nauczy i przymusi do innego wyboru. Więc dobrze, to przypuściwszy, — a przypuszczenie jest najwidoczniejsze i najprostsze — kto stoi bliżej tej fortuny od Kassya? Łotr z niego
obrotny; sumienia nie więcej jak trzeba do przywdziania pięknych form obyczajności i uczciwych pozorów, aby tem łatwiej skryte, rozpasane namiętności utaić; nie, nikt bliżej, nikt od niego bliżej! Łotr to ślizki i subtelny, wynalazca okazyi, którego oczy umieją chytrze bić fałszywą monetę sposobności, gdy mu zbywa na prawdziwej; łotr wierutny, wcielony dyabeł, a dotego piękny, młody, mający za sobą wszystko, za czem niedoświadczone głowy szaleją. Morowy łotr stemplowany, a kobieta oczyma już do niego strzyże.
Roderigo.  Nie mogę temu wierzyć; ona, tak pełna myśli bogobojnych!
Jago.  Dobryś sobie z jej bogobojnością! Wino, które ona pije z winogron wytłoczone. Gdyby była bogobojną nigdyby nie kochała Murzyna. Bogobojna lemieszka! Czyś nie widział, jak się cackała z jego ręką? Czyś nie widział?
Roderigo.  I owszem, widziałem, ale to była nic nieznacząca grzeczność.
Jago.  Lubieżność, na moją rękę! wskazówka, niewyraźny prolog do historyi rozwiozłości i wszetecznych myśli! Usta ich tak były blizko, że się pomieszały ich oddechy. Paskudne myśli, Roderigo! Gdzie takie poufałości otwierają drogę, tam w trop za niemi przyjdzie stanowcze ćwiczenie i wcielona konkluzya. Pfe! Lecz mospanie, mnie słuchaj. Sprowadziłem cię z We-