Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/161

Ta strona została przepisana.

Wieczór po ślubie; wtem nagle, jakgdyby
Jaka planeta rozum im odjęła,
Dobyli mieczy, rzucili się wściekle
Na piersi swoje. Nie mogę powiedzieć,
Co wywołało tę waśń niepojętą.
O, czemu nóg tych w boju nie straciłem
Wprzód, nim mnie tutaj przywiodły na świadka!
Otello.  Michale, jak się mogłeś tak zapomnieć?
Kassyo.  Przebacz mi, wodzu, lecz nie mogę mówić!
Otello.  Montano, zwykłą była ci przystojność;
Od lat już młodych poważna twa postać
Zwracała baczność; mądrość najsurowsza
Imię twe czciła; jakże się więc stało,
Że sławę zdawna nabytą marnujesz,
I dobrą świata opinię rozpustnie
Na imię burdy nocnego przemieniasz?
Odpowiedz!
Montano.  Wodzu, ciężko jestem ranny.
Gdy mi krwi upływ odejmuje mowę,
Chorąży Jago wszystko ci opowie,
Co wiem; a nie wiem, abym miał tej nocy
Słowem lub czynem przystojność przekroczyć,
Chyba, że miłość życia będzie grzechem,
I grzechem w własnej obronie wystąpić,
Gdy gwałt nam grozi.
Otello.  Czuję, że krew moja
Nad cierpliwością górę brać zaczyna,
Namiętność zimny rozsądek przygniata,
Chce rej prowadzić! Jeśli raz wybuchnę,
Jeśli to ramię do góry podniosę,
Od gniewu mego najlepszy z was padnie!
Mówcie, kto pierwszy ten brudny spór zaczął,
A na którego pierwsza wina spadnie,
Chociażby nawet mym bliźnim był bratem,
Przyjaźń mą straci! — Jak śmiecie w fortecy,
Gdy serca trwogą wojny przepełnione,
Prywatne kłótnie śród nocy rozniecać,
Gdzie straż porządku stoi na odwachu?