Im silniej w jego wystąpi obronie,
Tem większą zbudzi w Murzynie nieufność,
A tak przetopię cnotę jej na smołę,
Z własnej dobroci jej siatkę udzierzgam,
W którą ich wszystkich połapię. — Rodrigo!
Co mi nowego przynosisz, Rodrigo?
Roderigo. Poluję ja tu, jak widzę, nie jak pies, który łapie, ale jak pies, który szczeka. Wydałem już prawie do osta tniego grosza moje pieniądze, a jak mi się zdaje, wszystko się na tem skończy, że za moje kłopoty nabędę trochę doświadczenia i wrócę do Wenecyi z pustą kieszenią, lecz z odrobiną więcej rozumu.
Jago. Jak jest ubogi człek bez cierpliwości!
Któż kiedy ranę uleczył od razu?
Wiesz, że działamy przez rozum, nie czary,
A rozum tylko z czasem się rozwija.
Źleż stoją rzeczy? Kassyo cię wygrzmocił,
Tyś trochą bólu Kassya zdegradował.
Choć wiele rzeczy w blasku słońca rośnie,
Co pierwej kwitło, dojrzeć pierwej musi.
Bądź więc cierpliwy. Na honor, już świta;
Rozkosz i praca godziny skracają.
Teraz, Rodrigo, wracaj do kwatery,
Wracaj! Niedługo dowiesz się o reszcie.
Wracaj, powtarzam! (Wychodzi Roderigo)
Dwie rzeczy mam zrobić:
Żonę za Kassyem do pani wyprawić —
O to nie trudno — a ja, z mojej strony,
Zręcznie Murzyna na stronę pociągnę,
A potem tak go wprowadzę, że znajdzie
Kassya z swą żoną. Droga to jest łatwa,
Niechże niedbalstwo planu nie zagmatwa! (Wychodzi).