Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/177

Ta strona została przepisana.

Otello.  Bądź zdrów, bądź zdrów, Jago!
Powiedz mi więcej, gdy się więcej dowiesz.
I żonie powiedz, niech na nią ma oko.
Zostaw mnie, Jago.
Jago.  Żegnam cię, mój wodzu.

(Chce odchodzić).

Otello.  Po com się żenił? — Uczciwy to człowiek,
A bez wątpienia on wie, widzi więcej,
Daleko więcej niźli mi objawił.
Jago  (wracając). Panie, ja chciałbym, ja śmiałbym cię prosić,
Rzecz tę, na teraz czasowi zostawić;
I choć jest słuszna, byś przywrócił Kassya,
Bo bez wątpienia ma zdolność po temu,
Gdybyś chciał jednak przywrócenie odwlec,
Będziesz mógł poznać myśl jego i środki.
Zważaj, czy ona prośbę jego wspiera
Z ciągłem, upartem, gwałtownem natręctwem —
Wiele stąd będzie wnieść można. Tymczasem
Myśl, że zbyt jestem w sądzie popędliwy,
Jak mam przyczyny lękać się, że jestem;
Miej za niewinną Desdemonę, błagam.
Otello.  Bądź pewny, będę umiał się miarkować.
Jago.  A więc raz jeszcze żegnam cię, mój wodzu.

(Wychodzi).

Otello.  Uczciwość jego przechodzi granice,
A doświadczoną myślą sprawy ludzkie
Zna i przenika. Jeżeli ją znajdę
Błędnym sokołem, chociażby jej dłużec
Był do mojego przyczepiony serca,
Pognam ją świstem, z wiatrami ją puszczę,
Na los niech leci[1]! Może, żem jest czarny,
Jak salonowiec nie umiem z pieszczotą
Słów cedzić słodkich, lub żem się pochylił
Na lat dolinie — ale mniejsza o to —

  1. Sokolnik puszczał sokola pod wiatr; ptak bowiem z wiatrem puszczony zwykle nie wracał. Jeśli więc sokolnik chciał się go pozbyć, puszczał go z wiatrem, a był prawie pewny, że go więcej nie zobaczy.