Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/182

Ta strona została przepisana.

Chciałbyś dowodów?
Otello.  Chciałbym? Mieć je muszę!
Jago.  I możesz. Ale jakich chcesz dowodów?
Chceszli być widzem i oczy roztwierać,
Kiedy ją Kassyo —
Otello.  Śmierć i potępienie!
O!
Jago.  Trochę trudno będzie ich nakłonić,
Żeby ci takie dali widowisko.
Wtrąć ich do piekła, jeśli tak ich kiedy
Inne jak własne zobaczą źrenice.
I cóż więc? dobrze, gdzie szukać dowodów?
Niepodobieństwo, żebyś to mógł widzieć,
Chociażby byli jak małpy gorący,
Krewcy, jak kozły, a jak wilki w trui
Lubieżni, jak chłop pijany wszeteczni.
Ale, powtarzam, gdy okoliczności,
Wiodące prostą ku drzwiom prawdy drogą,
Wystarczą tobie, te możemy znaleźć.
Otello.  Daj mi żyjący dowód jej niewiary!
Jago.  Nowy ten urząd nie jest mi do smaku,
Ale w tę sprawę raz już uwikłany,
Przez moją przyjaźń i głupią uczciwość,
Muszę iść dalej. Przed kilkoma dniami
Kassyo noc spędził w jednem ze mną łóżku —
Ja z bólu zębów oka nie zmrużyłem —
Są pewni ludzie niespokojnej duszy,
Co przez sen czasem o sprawach swych mruczą:
Takim jest Kassyo. Tej nocy słyszałem,
Jak przez sen mówił: „Słodka Desdemono,
Bądźmy ostrożni, tajmy naszą miłość!“
Potem dłoń moją chwycił, ściskał, mówiąc:
„Słodkie stworzenie!“ Potem mnie całował,
Jakby chciał wyrwać z korzeniem całunki
Na moich ustach rosnące; założył
Nogę na nogę, wzdychał i całował,
Mówiąc: „Przeklęty los ten, który ciebie
Dał Murzynowi!“