Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/209

Ta strona została przepisana.

Dobrze, jej losy; nucąc ją umarła.
Ta pieśń mi teraz ciągle w myśli stoi,
I coś mnie nagli, bym zwiesiła głowę
I tak śpiewała, jak biedna Barbara.
Śpiesz się.
Emilia.  Czy nocny mam znieść pani ubiór?
Desdem.  Rozbierz mnie tylko. Jakże ci się zdaje?
Ten Lodowiko miły bardzo człowiek.
Emilia.  Przy tem urodny.
Desdem.  A jak pięknie mówi!
Emilia.  Znam w Wenecyi jedną panią, któraby poszła boso do Palestyny za jedno dotknięcie jego dolnej wargi.
Desdem.  (śpiewa).
I.
Szumią nad dziewczyną gałązki wierzbowe,
O wierzbo zielona!
Dłoń sparła na sercu, na kolanach głowę,
O wierzbo zielona!
Świeża srebrna struga jej wtórzy westchnienie,
O wierzbo zielona!
Słone łzy jej oczu zmiękczyły kamienie.
Włóż to do szufladki.
O wierzbo zielona!
Śpiesz się tylko, bo wkrótce powróci.
O wierzbo zielona, ty będziesz mi wiankiem.

II.
Niech nikt go nie gani, on słusznie mną gardzi —
Nie, nie ten wiersz teraz. — Cicho! Kto stuka?
Emilia.  To wiatr.
Desdem.  (śpiewa).
Jam rzekła, niewierny! on na to, coż z tego.
O wierzbo zielona!
Gdy inną ja kocham, ty kochaj innego.
A więc dobranoc! Swędzą mnie powieki;
Czy to łzy znaczy?
Emilia.  Nie, to nic nie znaczy.
Desdem.  A mnie mówiono, że to łzy ma znaczyć,