Otello. Te mam powody, te mam, moja duszo!
Wy, czyste gwiazdy, nie pytajcie o nie!
Te mam powody! — Krwi jej nie przeleję,
Ani zadrasnę nad śnieg bielszej skóry,
Nad alabaster monumentów gładszej.
Lecz musi umrzeć, albo innych zdradzi.
Zagaśmy światło, potem — zgaśmy światło.
Ty, lampo, jeśli twój zagaszę płomień,
Wzniecić go mogę, gdyby żal mi było,
Żem go przydusił; ale ciebie, lampo,
Najczulszy wzorze arcydzieł natury,
Jeżeli zgaszę, gdzie jest Prometeusz,
Który cię zdoła rozpalić na nowo?
Jeśli tę różę uszczknę raz z gałęzi,
Żywotnych soków nie zdołam jej wrócić,
I zwiędnąć musi. Na krzu ją powącham (całuje ją).
O słodki oddech, który, sprawiedliwość
Prawie przymusza, aby miecz strzaskała!
O, jeszcze jeden! Bądź tak, kiedy umrzesz,
Ja cię zabiję, potem kochać będę.
O, jeszcze jeden, jeden i ostatni!
Tak słodki nie był nigdy tak fatalny!
Ja płakać muszę; lecz to łzy okrutne.
Żal mój niebieski: uderza, gdzie kocha.
Ona się budzi.
Desdem. Czy to ty, Otello?
Otello. Ja, Desdemono!
Desdem. Chcesz się spać położyć?
Otello. Czyś wieczór twoje zmówiła modlitwy?
Desdem. Zmówiłam, mężu.
Otello. Jeśli, Desdemono,