Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/281

Ta strona została przepisana.

L. Macb.  Niech was to wszystko nie dziwi, panowie,
To zwykły jego paroksyzm, nic więcej.
Żal mi jest tylko, że truje nam radość.
Macbeth.  Śmiem, co śmie człowiek, zbliż się tylko do mnie,
Czy jak kudłaty niedźwiedź z Rusi lasów,
Hirkański tygrys, zbrojny nosorożec;
Bądź, czem chcesz, byle nie tem, czem cię widzę,
A żaden nerw mój stalowy nie zadrgnie;
Lub ożyj znowu, wyzwiej mnie na miecze,
A jeśli w trwodze schowam się wyzwany,
Powiedz, że jestem dziewczyną w pieluchach!
Precz, straszny cieniu! precz, wietrzne złudzenie!

(Duch znika).

Tak! Ledwo zniknął, mężem znowu jestem. —
Zostańcie, proszę!
L. Macb.   Zabiłeś nam radość,
Wszystkoś pomącił twym dziwnym wybuchem.
Macbeth.  Czy mogą takie rzeczy się wydarzyć,
A w piersiach naszych nie obudzić strachu,
Jak letnia chmurka przepłynąć po niebie?
Jakże mnie wielkie napełnia zdumienie,
Kiedy pomyślę, że możecie patrzeć
Spokojnem okiem na takie zjawisko,
Lic naturalnych nie stracić rubinów,
Kiedy twarz moja blednieje z przestrachu!
Ross.  Jakie zjawisko?
L. Macb.   O błagam, nie pytaj!
Stan jego, widzę, co raz się pogorsza,
Wszelkie pytanie wściekłość w nim rozbudza.
A więc dobranoc! Nie zważajcie tylko
Na ceremonie i porządek wyjścia,
Lecz wyjdźcie wszyscy!
Lennox.   Dobranoc! Życzymy
Lepszego zdrowia królowi i panu!
L. Macb.  Wszystkim wam z serca dobrej nocy życzę!

(Wychodzą: Panowie i Służba).

Macbeth.  To o krew woła, mówią: krew krwi pragnie.
Gadały drzewa, chodziły kamienie;