Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/304

Ta strona została przepisana.

Na bójby krwawy nawet pustelnika
Z celi wywiodła.
Angus.   Przy birnamskim lesie
Złączym się z nimi; tamtą ciągną drogą.
Caithness.  Czy i Donalbain z swym przybywa bratem?
Lennox.  Nie, bo mam całą listę zbrojnej szlachty.
Jest tam Siwarda syn i tłum młokosów
Bezbrodnych jeszcze, chciwych złożyć dzisiaj
Pierwsze dowody, że są już mężami.
Menteith.  A tyran?
Caithness.   Wzmacnia twierdzę Dunsynanu.
Oszalał, mówią jedni, inni znowu,
Mniej nań zawzięci, jego stan mianują
Odwagi szałem; ale to jest pewna,
Ze rozpaczliwej sprawy swej nie może
W pas ładu ująć.
Angus.   Tajemne morderstwa
Czuje, jak teraz lgną do jego dłoni:
Dziś mu bunt wiarę złamaną wyrzuca,
A zbrojne jego zastępy prowadzi
Rozkaz nie miłość; czuje, jak tytuły
Wiszą dziś na nim, niby płaszcz olbrzyma
Na karłowatym złodzieju.
Menteith.   Kto zgani
Strwożone zmysły jego, że się mącą,
Kiedy się wszystko, co w nim jest, oskarża,
Ze tam jest?
Caithness.   Idźmy, nasze posłuszeństwo
Ponieśmy temu, komu się należy;
Chorej ojczyźnie szukajmy lekarstwa;
Krwi naszej kroplę ostatnią wylejmy,
By ją oczyścić.
Lennox.   Wylejmy co trzeba,
Aby jak rosą królewski kwiat skropić,
A wszystkie zielska i chwasty zatopić.
Więc naprzód, naprzód ku birnamskim lasom!

(Wychodzą).