Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/35

Ta strona została skorygowana.

Przysięgam, choćbym i tysiąc lat żyła,
Będę pamiętać: „czy padniesz, Juleczko?“
Piękny błazenek z uśmiechem rzekł: „padnę“.
Pani Kap.  Dość tego, mamko, proszę cię, skończ baśnie!
Mamka.  O, zaraz, pani. Myśląc, śmiać się muszę,
Jak łzy otarła i wyrzekła: „padnę“,
Chociaż przysięgam, że miała na czole
Guz tak ogromny, jak gołębie jaje,
Straszne stłuczenie i gorzko płakała.
Gdy mój powiedział; „Julko, na twarz padłaś,
Wznak ty upadniesz, jak trochę podrośniesz,
Czy nie?“ i rzekła, hamując łzy, „padnę“.
Julia.  I ty też, mamko, pohamuj twój język!
Mamka.  Pani, skończyłam. Błogosław ci, Boże!
Ja piękniejszego nie karmiłam dziecka;
Bylem dożyła dnia twego zamęźcia
Więcej nie pragnę.
Pani Kap.  Właśnie, że zamęźcie
Dziś będzie naszej rozmowy przedmiotem.
Powiedz mi teraz, córko moja, Julko,
Jakie są twoje myśli o małżeństwie?
Julia.  O tym zaszczycie nie myślałam dotąd.
Mamka.  Zaszczycie! Gdybym nie była ci mamką,
Rzekłabym: z mlekiem wyssałaś tę mądrość.
Pani Kap.  Dobrze; myśl teraz, Julko, o małżeństwie.
Damy wysokiej w Weronie powagi,
Młodsze od ciebie, a są już matkami;
I jam już z hrabią moim była matką
W tych latach, w których ty jesteś dziewicą.
Żeby w tej sprawie zbyt się nie rozciągać,
Waleczny Parys prosi o twą rękę.
Mamka.  Młoda panienko, to człowiek jedyny
Jak świat szeroki, to człowiek jak z wosku!
Pani Kap.  Kwiatka równego nie znajdziesz w Weronie.
Mamka.  Nie; to jest kwiatek, czysty z niego kwiatek!
Pani Kap.  Co mówisz, Julko? Czy możesz go kochać?
Na balu naszym ujrzysz go dziś wieczór.
W twarzy Parysa rozczytaj się księdze,