W dziele piękności piórem nakreślonem;
Rozważ, jak w rysach pięknego oblicza
Jeden drugiemu piękności użycza,
Na każde ciemne księgi wyrażenie,
W ócz marginesie znajdziesz objaśnienie.
Dzieło miłości jest nieocenione,
Lecz mu oprawy tylko nie dostało;
Ryby są w morzu; a wielką jest chwałą
Temu, co piękne, piękną dać osłonę.
Księga najdroższa w oczach czytelnika,
Co w złotych klamrach złotą myśl zamyka.
Wszystko, co jego, twojem także będzie,
A z twoich skarbów nic ci nie ubędzie.
Mamka. Ubędzie? Żonom od mężów przybywa.
Pani Kap. Czy może Parys jakie mieć nadzieje?
Julia. Jeśli w spojrzeniu miłość rozetleje,
Choć nie przelecą ciekawe źrenice
Za twoją wolą wskazane granice. (Wchodzi Sługa).
Służący. Pani, już zebrali się goście, wieczerza zastawiona, wołają pani, pytają się o pannę, klną mamkę w kredensie; wszystko w zamieszaniu. Muszę teraz pędzić do sali. Błagam cię, pani, śpiesz się!
Pani Kap. Julko, Parysa szczęście w twojej mocy.
Mamka. Idź do dni słodkich słodszych szukać nocy! (Wychodzą).
Romeo. Mamyż co prawić na naszą wymówkę,
Czy wejdziem raczej bez żadnej perory?
Benvolio. Długich gadanin minęły już czasy.
Nie mamy z szarfą na oczach Kupida,
Z tatarskim w dłoni malowanym łukiem,
Jakby straszydło grożącego damom;
Ani prologu, wyraz za wyrazem
Powtarzanego z cicha za suflerem;