Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/63

Ta strona została skorygowana.
(Wchodzi Julia).

Otóż i panna, o, lekka jej stopa,
Zda się, że twardych nie trąca kamieni!
Kochanek może bezpieczną iść nogą
Po pajęczyny nitce, z którą wiatry
Letnie igrają: tak lekką jest próżność!
Julia.  O, dobry wieczór, święty spowiedniku!
Brat Laur.  Romeo dzięki za obu ci złoży.
Julia.  By mógł dziękować, pozdrawiam go pierwsza.
Romeo.  O Julio, jeśli miara twej rozkoszy
Jak moja pełną, lecz ją odmalować
Ty lepiej umiesz, to słodkim oddechem
Napełń powietrze, bogatą ust pieśnią
Rozwiń obrazy rozkoszy bez granic,
Którą w tem błogiem znajdujem spotkaniu!
Julia.  Dusza bogatsza w uczucia niż słowa,
Z uczuć się chełpi, nie z ich wyrażenia:
Żebrak, kto może skarby swoje zliczyć,
Lecz miłość moja tak w skarby urosła,
Że ich połowy zliczyć nie wydołam.
Brat Laur.  Więc idźmy; krótce zakończymy wszystko,
Bo chwil samotnych nie będziecie mieli,
Dopóki w jedno kościół dwóch nie wcieli.

(Wychodzą).




AKT TRZECI.
SCENA I.
Plac publiczny.
(Wchodzą: Merkucyo, Benvolio, Paź i Służba),

Benvolio.  Dobry Merkucyo, wracajmy do domu;
Dzień jest gorący, na ulicach wrogi,
Nie ujdziem kłótni, jeśli ich spotkamy,